sobota, 16 maja 2009
Znów zadymiak
Raz Donald z tronu patrzał rad
jak mądry tłum pismaków
na stosie mu płonącym kładł
tłuszcz wołów i stek z gnatów.
Pismaków uroczysty śpiew,
potężnym piali głosem,
wołowa się dymiła krew,
tłuszcz smażył się pod nosem.
Wokoło wierny liczny lud,
czcząc Tuska i pismaków
bo widział cud, prawdziwy cud
i laptop pełen haków.
I Tusk był rad na tronie swym
skąd gromy ziemią trzęsą
i święty boski Tusk miał dym,
pismaki mieli mięso.
Lecz pewien grzyb, złej matki pęd,
bezbożne jakieś licho,
z boku wierzbowy gryząc pręt,
przez zęby gwizdał cicho,
Więc arcy Schet zstąpił doń
i marszcząc brew surowo
kark miał jak wół, brzuch miał jak słoń,
rzekł groźnie trzęsąc głową:
Bezbożny! coś nie przyniósł nam
jednego nawet wołu,
żeby choć kozę! czemu sam
nie kadzisz mu pospołu!?
Azali nie wiesz, hardy łbie,
że kto pismaków i mnie nie czci
i kto Tuszczenką ma za mgłę,
umrze odarty ze czci!?
A ów zaś odrzekł: Powiedz sam,
cóż pocznę, człowiek grzeszny,
gdy was za rzezimieszków mam
a Tusk jawohl, jest bardzo śmieszny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz