środa, 22 maja 2013

Tuskagor
(parafraza:Norwid,W pamiętniku)

Nie tylko, wpierw się najadłwszy tuskagor

Błądziły w limbach szalone szalety
Nie tylko tusak pijany pitagor
Był też i Pawlak... pamiętam niestety.

Wtedy to próba jest, wtedy jest waga,

Ile nad sobą wziąłeś panowania:
Wartość się twoja ci odsłania naga
I oto widzisz, ktoś ty?... bez pytania.

Ja nowy Norwid pisałem na dowód

A sił już nie mam bo myśl mię udławia
Jestem zmęczony a w kole korowód
Gdzie z entuzjazmem  o Piekle się mawia

Lecz pytasz: ówdzie, co tak wielce trudzi?

I które z bliskich spotkałem postaci?"
Tam braci nie ma, ni bliźnich, ni ludzi,
Tam tylko studia nad majątkiem braci...

Być tam i ówdzie w on czas, dziś i potem,

Jako się wyżej albo niżej rzekło;
Znów mnie zmuszono wracać kołowrotem,
I nie zapomnieć, że dotknąłem Piekła

Tam uczuć nie ma, tylko ich sprężyny,

Nie zdając z siebie wzajemny rachunek,
Do nieużytej podobne machiny,
Puszczonej w obieg przez pęd lub trafunek.

Tam celów nie ma, lecz same ruiny

Pozardzewiałe i nie ma tam wieków
Dni nocy epok tam tylko godziny
Biją jak tępe utwardzanie ćwieków.

Nie określone pierwej cyfrą stałą,

Lecz fatalności pchnięte raz ostrogą,
Nie znaczą wcale, co? kiedy? się działo
W godzinę wybić liczby jej nie mogą.

Rzekłbyś w tytańskim z wiecznością zapasie,

Mniejsza! czy biją minuty?  czy lata?
Iż każda wątpi o sobie i czasie,
Każda dogania się, lecz nie ulata..

Jakby wcielonej ciągle puls Ironii:

Słysząc, wiesz naprzód i wiesz ostatecznie,
Że z godzin żadna siebie nie dogoni,
Że nie wydzwoni siebie, dzwoniąc wiecznie.

A ten systemat sprężyn, bez ich celu,

Jakby tragedia bez słów i aktorów,
Jak wielu nudów i rozpaczy wielu
Muzyka, gwałtem szukająca chórów:

Raz wraz porywa spazmem za wnętrzności,

Jak nie zwykłego do morza człowieka
Tylko nie spazmem nudy, lecz wściekłości,
Który, sam wiesz skąd? i po co się wścieka?

I ileś zwał się tym  lub owym w Czasie

Lub byłeś zwany imieniem twych dziadów
Widzisz i ile nabrałeś sam na się
Z tradycji? tonu? stylu? lub przykładów?

Co raz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,

Wokoło lecą szmaty zapalone;
Gorejąc, nie wiesz, czy stajesz się wolny,
Czy to, co twoje, ma być zatracone? 

Czy popiół tylko zostanie i zamęt,

Co idzie w przepaść z burzą? czy zostanie
Na dnie popiołu twój gwiaździsty diament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie!

Lecz prawić o tym i prawić na dowód,

Co widzę teraz? myśl sama udławia!
Jestem zmęczony... a teraz korowód,
Gdzie z entuzjazmem o piekle się mawia.

Wolę wsiąść na koń z jakimś drabem, który,

Prócz ze swoimi, nierad bywać z nikim,
Historii nie zna ni architektury,
milczy jak pomnik, będąc sam pomnikiem!

Wolę gdzieś jechać, i  niech wiatr mię niesie,

Patrząc przed siebie z obłędu wyrazem,
Wieki potrącać jak grzyby po lesie,
Ludzi, epoki!... mieszać wszystko razem.

Na dwukrańcowe wolę ruszyć szlaki

Krajów i wieków, gdzie przestrzeń granicą,
Granica? czasem... i gdzie , znad kulbaki
Patrząc, firmament cały... okolicą!

Agamemnon