niedziela, 10 maja 2009

Zadymiacy


Pierś mi ciężką dławi zmora

wiatr mi burzę w oczy miecie

w noc milczącą od wieczora

stoję wsparty na bagnecie

jak kamienny kształt filara

Niewzruszony -

bo ja strzegę snu Cezara

I korony.


Gdy z kadzielnym wonnym dymem

płynie nektar uczty złoty

a pod władzy baldachimem

Tusk się bawi, pan hołoty

a fagasom kłamstwa maski

biją z twarzy -

jestem zawsze z Tuska łaski

Psem na straży.


Gdy pałacu drzemią progi

przypomnienie słodkie pieszczę

ciebie mój aniele drogi,

i ojczyznę droższą jeszcze

słyszę, jak mnie skarga mami

wiatr rodzinny -

o ty ziemio z ruinami

Cóż ja winny?


Ja bym rozkuł pierś z szyneli

ja bym rozkrzyżował ręce

w wolnych bitwach pogorzeli

dla ojczyzny krew poświęcę

cyt! bo jedna , druga leci

czata zbrojna

alarm dzwoni wśród zamieci

Jutro wojna!


Jutro krwawo wśród okrzyków

mam tuskowych strzec szkarłatów

jestem z rodu niewolników

co mordują w służbie katów!

gdy się mordem nie zapala

dusza młoda

ryk komendy z ust szakala

Sił mi doda!


Na stoczniowców! walka płonie

biją pały i sikary

a choć szmaty, których bronię

nie są ojców mych sztandary

ten, co ręką mą trafiony

padnieęty

może będzie brat rodzony!

Boże święty!


Na mym czole z rodu błyska

kainowe piętno przędzy

ja stoczniowca biłem z bliska

bo on nie chce żyć bez nędzy

w twarz mu lałem - (to miernota!)

widzę tylko tuman mglisty

o ty szczęścia gwiazdo złota

ja ci sprawię deszcz siarczysty!


Wszędzie wkoło rozkosz płynie

i baranim głosem woła

tego rabię co jedynie

ledwo się na nogach zdoła

tego Boże świat tu mami

co uśmiechu nie zna z młodu

trzeba go zapoznać z łzami

jeśli nie chce żyć bez głodu.


Z mojej dłoni cios bezdenny

z wytężenia gasną oczy

jest to tylko przydział dzienny

jestem w pracy, wół roboczy

aż, tu nagle na mnie wpada

rozsrożony szef oddziału

- nic nie robisz on powiada

Mnie co ginę z prac nawału!


Pobitym przez Tuska stoczniowcom poświęcam

Agamemnon


Brak komentarzy: