Zadymiacy
Pierś mi ciężką dławi zmora
wiatr mi burzę w oczy miecie
w noc milczącą od wieczora
stoję wsparty na bagnecie
jak kamienny kształt filara
Niewzruszony -
bo ja strzegę snu Cezara
I korony.
Gdy z kadzielnym wonnym dymem
płynie nektar uczty złoty
a pod władzy baldachimem
Tusk się bawi, pan hołoty
a fagasom kłamstwa maski
biją z twarzy -
jestem zawsze z Tuska łaski
Psem na straży.
Gdy pałacu drzemią progi
przypomnienie słodkie pieszczę
ciebie mój aniele drogi,
i ojczyznę droższą jeszcze
słyszę, jak mnie skarga mami
wiatr rodzinny -
o ty ziemio z ruinami
Cóż ja winny?
Ja bym rozkuł pierś z szyneli
ja bym rozkrzyżował ręce
w wolnych bitwach pogorzeli
dla ojczyzny krew poświęcę
cyt! bo jedna , druga leci
czata zbrojna
alarm dzwoni wśród zamieci
Jutro wojna!
Jutro krwawo wśród okrzyków
mam tuskowych strzec szkarłatów
jestem z rodu niewolników
co mordują w służbie katów!
gdy się mordem nie zapala
dusza młoda
ryk komendy z ust szakala
Sił mi doda!
Na stoczniowców! walka płonie
biją pały i sikary
a choć szmaty, których bronię
nie są ojców mych sztandary
ten, co ręką mą trafiony
padnie zżęty
może będzie brat rodzony!
Boże święty!
Na mym czole z rodu błyska
kainowe piętno przędzy
ja stoczniowca biłem z bliska
bo on nie chce żyć bez nędzy
w twarz mu lałem - (to miernota!)
widzę tylko tuman mglisty
o ty szczęścia gwiazdo złota
ja ci sprawię deszcz siarczysty!
Wszędzie wkoło rozkosz płynie
i baranim głosem woła
tego rabię co jedynie
ledwo się na nogach zdoła
tego Boże świat tu mami
co uśmiechu nie zna z młodu
trzeba go zapoznać z łzami
jeśli nie chce żyć bez głodu.
Z mojej dłoni cios bezdenny
z wytężenia gasną oczy
jest to tylko przydział dzienny
jestem w pracy, wół roboczy
aż, tu nagle na mnie wpada
rozsrożony szef oddziału
- nic nie robisz on powiada
Mnie co ginę z prac nawału!
Pobitym przez Tuska stoczniowcom poświęcam
Agamemnon