poniedziałek, 2 lutego 2009

~muchomorek...


Noc czarnym płaszczem otuliła miasto ,zmęczeni mieszkańcy otuleni kołdrami zbierali siły do walki z trudami dnia, który wkrótce miał ich wygnać z ciepłych pieleszy do biur ,fabryk, szkół, i sklepów.
Jedynie w budynku KPRM jedno okno pozostawało rozświetlone, blask przebijający szklaną przeszkodę zaciekawił wiewiórki, które skupione siadły na parapecie w niemym zdumieniu spoglądając na człowieka ,który nie bacząc na porę i ogarniające zmęczenie stawiał czoła ważnym problemom kierowanego przez niego państwa .Nawet myszy polne przerwały kopulację i przycisnąwszy wąsate pyszczki do szyby czuły niezwykłą siłę bijącą od pochylonej postaci, instynktownie wyczuwały dobroć i miłość która mgłą mistyczną otaczała osobę premiera.
W pustych korytarzach ponurego gmaszyska słychać było stłumione dywanem kroki borowca; czekał na swego przełożonego mląc w zębach przekleństwa na pusty żołądek ,noc nieprzespaną i psią służbę .Złość tym większa była, że nie do końca wiedział czemu zamiast wypoczywać błąkać się po budynku musi .Ciekawość wzięła górę, zapomniał o przysiędze i chyłkiem do saloniku poprzedzającego właściwy gabinet kroki swoje skierował .Zdjął buty żeby pryncypała, który zapewne o nowych ustawach mających byt rodaków poprawić dumał szmer żaden nie zaniepokoił .Zacisnął palce na nosie gdyż rybi smrodek(pamiątka po Gargias i jej koleżankach swego czasu okupujących pomieszczenie)w żaden sposób usunąć się nie dał, cichcem oko do dziurki od klucza przyłożył.
Widok który ujrzał wstrząs w nim wywołał-Twarz Donalda czerwona z wysiłku była, oczy jeszcze bardziej wytrzeszczone ,mechanicznie powtarzał klęknięcie i ucałowanie wirtualnej ręki a usta zbielałe powtarzały; hał du ju du mister president,main neim is Donald,Donald Tusk,aj em ,aj em,aj em....no nie w zyciu tego ......nie zapamiętam.
(c)fafik

(z onetu)

Brak komentarzy: