EPITAFIUM
(pamięci Grzesia Przemyka)
ten wiersz chronię w sobie
jak skarb
w naczyniach glinianych
przez długie lata
pęcznieje on
i wrasta we mnie korzeniami
aż do bólu
pojawiasz się w blejtramie mojego snu
ciepłą majową nocą
zapachem kwitnących kasztanów
wątłym świtem podkradasz do okna
szepcząc
„ojczyzno moja
ile cię cenić trzeba”...
moi synowie patrzą na mnie Twoimi oczami
ich niesforne czupryny gładzę delikatnie jak Twoją
Grzesiu
nikt nigdy nie bił ich za to
że mają zakurzone, bose stopy
ani za to, że zdali właśnie maturę
ani za niepokorny wiersz matki
odwracam wzrok
ku granatowym falom Pacyfiku
mojej ojczyzny-obczyzny
szukam ukojenia w bezkresie indiańskiej prerii
nie tęsknię
jestem kamieniem przydrożnym
który woła o pomstę
autor: Mirosława Kruszewska
(2008)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz